piątek, 16 marca 2012

Przebieranki i maskarada czyli belgijskie zdrowie i higiena

Bez rękawiczek
No bo po co? Pobieranie krwi, dotykanie wyszczerbionych części ciała nie wymaga przecież żadnego zabezpieczenia. Podkład zmieniony po poprzednim pacjencie – dzięki Ci Boże za ten wyjątek! Najgorzej dzieje się chyba wśród pielęgniarzy opiekujących się starymi ludźmi… Nie przejmują się, czego dotykały ich ręce przed chwilą i daaaalej! podawać „dziadkom” posiłek.
A w żłobku myje się ręce dzieciom PO posiłku a nie przed (wszak ubrudziły rączki kartoflami, wcześniej miały czyste, jeśli oczywiście rodzice im umyli w domu…)

Maska zamiast twarzy
Ot i wczoraj, istny bal maskowy. Lekarz na mnie najechał, że go „stawiam w trudnej sytuacji” bo nie robiłam badań u niego, tylko gdzie indziej, zimny drań. A ja go – o zgrozo - PRZEPRASZAM!!! Szlag by trafił to dziewczyńskie wychowanie, powinnam nakrzyczeć, a ja w płacz, szloch i "ajm sory ser-doktor, ajm sory!". Drań okazał się człowiekiem z maską zamiast twarzy, odmówił mi nawet prawa do informacji („we will discuss about it later”). „Later” nie będzie, bo nie będzie „see you soon”.
Profesjonaliści w Belgii naprawdę się cenią, w przeciwieństwie do emigrantów, takich jak ja…

Toczek
Za to lekarki – to jest dopiero haute couture! Wchodzisz, proszę ja ciebie, na przykład, na usg, spodziewasz się wiadomo czego i kogo, a tu … 185 cm wzrostu, przepiękna jakaś była baletnica lub modelka, gładki kok, suknia drapowana, rozkoszowana w stylu lat 50-tych, MEDALION, pasek szeroki mocno ściskający talię no i obcasy! Już chcesz wychodzić, bo to chyba nie ten gabinet, ale pani nonszalancko zarzuca zielony kitel na drapowanie i zaprasza na skanowanie…

Na biurku obok pliku recept i komputera leży dodatkowo jeszcze jej szykowny TOCZEK. Czy przyjechała karocą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz