środa, 30 stycznia 2013

Na Midach - informacyjny wpis o pewnym targu

Dworzec południowy, Gare du Midi. Najtańsze (chyba) zakupy robi się właśnie tutaj, na kilkuhektarowym targu „na Midach”. Sprzedawcy stoją NA swoich stoiskach, gestykulują i krzyczą w niebogłosy i jednym ciągiem „un euro un euro un euro!!!”. Przechodzili chyba kurs śpiewu „białym głosem”, bo słychać ich na kilometry. To się nazywa konkurencyjna dżungla! Około 14.00 sprzedawcy rozdają owoce i warzywa za darmo lub prawie za darmo, skrzynkę awokado można kupić za un euro, un euro, un euro... Albo dostać za darmo pudełko „kiwi berries” czyli maleńkie kiwi wielkości orzecha włoskiego. Przepyszne! Okolica „Midów” to ulica Stalingradzka, na której można wypić marokańską miętową herbatę z potężną ilością cukru. Jest to trasa spacerowa przeróżnych przechodniów: elegantek, które spieszą się na ultraszybki pociąg do Paryża, ubranych szykownie - nawet bagaż mają pod kolor. Jednocześnie, wolniejszym dużo krokiem, przechadza się ciemnoskóry bosy bezdomny przykryty kocem jak płaszczem, mimo pięknej pogody. Albo popijający piwo Polak, niegdyś mieszkaniec Podlasia, teraz mieszkaniec dworca. Marokańscy ojcowie rodzin godzinami potrafią siedzieć na Stalingradzkiej w „Salon de the Stallingrad” i popijać herbatkę lub sok przez rurkę. Ich żony w tym czasie, z trójką dzieci na ręku, zapewne robią zakupy na targu lub obiad. Wszystko ma tu swoje właściwe miejsce i czas. (relacja wideo wkrótce)