piątek, 24 lutego 2012

To tutaj normalne

Kanał w centrum. Kiedyś tętniący życiem portowym, łączący Brukselę z morzem. Dziś smutna i mętna pozostałość dawnej świetności. Obok – piękny zamek, ogrodzony murem, tymczasowa placówka pobytu dla uchodźców. Vis a vis – nowoczesny, dizajnerski sklep z tkaninami.

To tutaj normalne.

Minus dwa na dworze. Sobotni poranek. Kilkuletni skauci w krótkich spodenkach. Łydki już czerwone, ale właśnie mają przystanek na drugie śniadanie. Na oszronionych ławkach wyjmują zmarznięte jak ich policzki winogrona.

To tutaj normalne.

Nasi rodacy z Podlasia na pobliskich skwerkach sączą piwo „Tyskie”. Ewentualnie „Lecha”, żadnego belgijskiego „sikacza”.

To tutaj normalne.

Od dwóch dni trwa Wielki Post. Moją maleńką uliczką idzie parada klaunów, bębny, barabany, dzieci w perukach...Wiozą piramidę na kółkach. W szkole trwają „karnawałowe ferie” (tydzień wolnego pełnego imprez).

I ten wszechobecny zapach gofrów i marihuany… Chyba nadchodzi wiosna.

piątek, 10 lutego 2012

Aaa, modele dwa...

UWAGA! WPIS TEN ZAWIERA TREŚCI NIEPOPRAWNE „POLITYCZNIE”, STEREOTYPY I OCENY. CZYTANIE NA WŁASNA ODPOWIEDZIALNOŚĆ LUB ZGUBĘ…

Modele są dwa. Dosyć mocno spolaryzowane. Trudno je pogodzić, choć zapewne istnieje gdzieś (poproszę o adres!) złoty środek.

Model nr 1 – czyli „Matka Polka”
1. Dziecko urodzone naturalnie, ewentualnie w wyniku cesarki na życzenie (10 tys zł).
2. Karmione piersią długo i mozolnie, fortuna wydana na doradców laktacyjnych, dwa zapalenia piersi, ale wielka satysfakcja, ze dziecko nie będzie chorowało (bo długo ssało).
3. Matka-Polka pozostaje w domu dopóty, dopóki dziecko oraz ona tego potrzebuje (oraz dopóki nie zwolni się miejsce w żłobku, przedszkolu lub szkole podstawowej). Wszak dziecko trzeba chronić i je pielęgnować (pomimo tego, ze czasem, o zgrozo, ma się ochotę je rzucić o ścianę).
4. Babcia – wielka podpora. Doceniona po latach matka matki rozkwita w nowej roli, na bok idą urazy między matką a matką matki, matka może nareszcie wyjść bez przyrosłej już na stałe „przedniej protezy” w postaci wózka z dzieckiem.
5. Dziecko ubrane jest zawsze ciepło, prawie zawsze za ciepło, czysto, nosek wytarty, wszak mama (i babcia) dba.

Model nr 2 – czyli „Matka frankofonka”
1. Dziecko urodzone naturalnie (choć w znieczuleniu, po oksytocynie, kinezjoterapii i osteopatii za w sumie 10 tys euro).
2. Karmione piersią max. 2 tygodnie, bo potem łatwo o deformację biustu. Wielka satysfakcja, bo dziecko łatwiej, szybciej i sprawniej niż z cyca pije z butelki, a i partner może nakarmić. Ale najlepiej, żeby samo piło od początku, niech się uczy samodzielności.
3. Matka-frankofonka pozostaje w domu dopóty, dopóki nie zagoją jej się szwy, bo przecież robota-zająć kic kic uciekaaaaaaaaaa! w pole pod jej nieobecność. Żłobki przyjmują dzieci od urodzenia na max.10 godzin, więc pomoc jest. Poza tym niech się dziecko uczy samodzielności.
4. Babcia – a kto to taki? Aaa, to matka męża, przebywająca ostatnio na stałe w Barcelonie, gdzie ze swoim trzecim partnerem kupuje właśnie dom na południu Hiszpanii, więc generalnie gdzie jej w głowie wnuk… Do tego już trzeci. Niech się dziecko uczy samodzielności bez babci.
5. Dziecko – ubrane jest zawsze lekko, prawie zawsze za lekko, czysto, markowo, ale pod spodem lepiące ciałko daje czasem o sobie swędzący znak… Inny znak rozpoznawczy: smoczek, ssanie kciuka, lub ciągnięcie lali po asfalcie. Wszak mama dba, by dziecko miało się do czego przytulić. A w międzyczasie niech się uczy samodzielności.

Aaa, modele dwa… Szarobure obydwa.